Dzisiaj dzień na sorcie - kupiłam sobie kurtkę na zimę, sukienki, spódniczkę i koszulkę. Głupotą jest pisać o tym, co nabyłam, ale mega się jaram! W szczególności, że rzeczy te mam za pół darmo :3
Od rana zjadłam drożdżówkę z serem, schabowego, trochę ziemniaków i bułkę. Wiem, że nie jest super. Ale nie od razu zmienię nawyki żywieniowe z ostatnich miesięcy, wiem to doskonale. Jutro będzie lepiej.
Wzięłam też Sudafed, niektóre z dziewczyn pisały, że czuły po nim przypływ energii. Ja czułam zamułę, nie ogarniałam świata, ale po jakimś czasie mi minęło. Jutro od rana wezmę więcej. W połączeniu z kawą może wyjść całkiem ok. Ważne, że dzisiaj pociłam się jak świnia - nie wiem czy to przez wysiłek w pracy, czy działanie pseudoefedryny, niemniej cieszę się, bo zawsze coś spaliłam. I czuję, że jestem na minusie, że waga niedługo zacznie drastycznie spadać! I strasznie mnie to motywuje i rajcuje!
Na razie nie mam czasu przeglądać Waszych blogów - ciągle prześladuje mnie nauka, w weekendy praca, gdy łapię wolną chwilę idę spać, żeby nie paść następnego dnia na ulicy. I tak od początku maja. Ale obiecuję, że kiedy tylko znajdę odrobinę wolnego czasu, to nadrobię zaległości! Muszę!
Trzymajcie się chudziutko, powodzenia w kolejnym dniu dążenia do doskonałości! :)